III Niedziela
Wielkanocy (B)

strefywiaryhomilie, homilie-b, homilie-wielkanoc-b

Łk 24,35-48

W dzisiejszej Ewangelii dominuje życzenie pokoju. Uwaga jednak: Jezus przynosi pokój, a życzy go nie tylko swoim przyjaciołom! Dzisiaj, niestety, określenie to bardzo łatwo jest zawłaszczane dla własnych interesów przez tych, którzy się nim posługują. Ciągle zbyt wielu z nas przekonanych jest, że jest to słowo, które należy wykrzykiwać na wiecach i pochodach, a ciągle zbyt mało zdaje sobie sprawę, że to święte słowo powinno być najpierw przyjęte jak ziarno rzucone w głębię naszego jestestwa. To tam powinno dojrzewać, wzrastać, stawać się wymaganiem, siłą, pasją, zaangażowaniem.

Ktoś, kto otwiera się na pokój, realizuje go przede wszystkim we własnym sercu, stając się wewnętrznie uspokojonym i umocnionym. Chodzi zatem o konkretną walkę… tyle, że z własnym egoizmem, zachłannością, przemocą, chęcią dominowania… a nie z innymi; inaczej mówiąc – ze wszystkimi wrogimi siłami, które gnieżdżą się w nas samych. Tylko w takim układzie ma sens powiedzenie „chcesz pokoju, szykuj się na wojnę”, które zaczerpnęliśmy od starożytnych i z taką dumą powtarzamy.

Mylą się ci wszyscy – bez względu na intencje serca – którzy pokój traktują jako punkt wyjścia. On jest metą! Dlatego zakłada konieczność oczyszczania, walki wewnętrznej, opanowywania samego siebie. Zanim więc pokój zostanie wykrzyczany na placach i wiecach powinien się rozplenić w każdym z nas.

Pokój nie jest snem, mrzonką, pobożnym życzeniem, lecz możliwością. Przekonał nas o tym Chrystus, odnosząc zwycięstwo nad śmiercią i tym wszystkim, czego ona była symbolem: nienawiścią, zdradą, zemstą, przemocą. W świetle tajemnicy paschalnej wszystko staje się możliwe! Potrzebna jest zmiana w naszym podejściu do spraw Boskich i ludzkich. Przekonali się o tym uczniowie, a my możemy skorzystać z ich doświadczenia i szybciej stanąć po właściwej stronie.

„Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha”. W powszechnym odczuciu duchy straszą. Chrystus zmartwychwstały objawia się jednak nie jako duch, lecz jako Żyjący i za takiego pragnie być uważany. Dlatego nie godzi się na lęk swoich przyjaciół. On jest zwycięstwem nad lękiem. On pragnie, aby relacja z Nim była przesycona przyjaźnią i miłością. A „w miłości” – jak zapewnia nas Jan ewangelista – „nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonali się w miłości” (1 J 4,18). Prawdziwy uczeń musi zatem pozwolić uwolnić się od tego rodzaju służalczej mentalności. To dlatego Jezus przekonuje nas z taką czułością: „Już was nie nazywam sługami… lecz przyjaciółmi” (por. J 15,15).

Jeśli rzeczywiście wierzymy w zmartwychwstanie, nie ma nic, co usprawiedliwiłoby nasze lęki i obawy. Trzeba zwalczać w sobie duchy lęku, obawy, niepokoju, zastraszenia, niepewności. Do pokonania jest także ciężar grzechu: i co teraz? Odpowiedź jest nad wyraz prosta: ciężar twoich grzechów rzuca cię w ramiona miłosierdzia. Bylebyś tylko zechciał… Poradź się Piotra apostoła w tym względzie!

Bolesne doświadczenia życiowe mogą wzbudzić w nas wątpliwość, pamiętajmy jednak: „A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko” (1 J 3,20). Potrzebna jest przejrzystość w spojrzeniu na siebie. Niektóre zniechęcenia, depresje, wyrzuty sumienia, powracanie do grzechów przeszłości są w rzeczywistości zamaskowanym egoizmem. Także w tym nadmiernym obalaniu samego siebie nierzadko wynosimy siebie ponad Boga, traktujemy gorszą część samego siebie jako mocniejszą od Boga, a nasze grzechy stają się większe niż Jego miłosierdzie. W logice Ewangelii to niedopuszczalne! Prawda Ewangelii jest zupełnie inna: twoje grzechy nigdy nie przewyższą Bożego daru przebaczenia. Twoje nędze, choćby były niezliczone, nie wyczerpią Bożego miłosierdzia. „Bóg jest większy od twego serca…”. Bóg jest większy niż twoja… małość.

Uświadomienie sobie tego niezwykłego daru ze strony Boga, powoduje w nas konieczność innego podejścia do wielu spraw. Istnieje jednak konkretny fundament tychże wysiłków. Przypomina nam o tym św. Paweł, kiedy udziela nam rady wydającej się wręcz zbyteczną: „W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!” (2 Kor 5,20). Dać się pojednać… W rzeczywistości, to nie takie proste! O wiele łatwiej zgodzić się nam na wyrzut, na naganę, nawet na ukaranie… Tymczasem zbawienie polega właśnie na tym, żebyśmy pozwolili się pojednać, to znaczy – byśmy pozwolili sobie przebaczyć, pozwolili siebie kochać.

Bóg w swoich działaniach jest zawsze zaskakujący. Jeden z teologów twierdzi, że „istnieją takie Boże błogosławieństwa, które wchodzą rozbijając szyby”.

Nie obawiaj się jednak pękniętych szyb w twoim życiu. Zauważ, że wtedy wejdzie w nie więcej światła, powietrza, koloru, zapachu. Z kochającym Bogiem – mimo niekiedy przeciwnego wrażenia – wszyst­ko zawsze dobrze się kończy. Bo wszystko jest łaską… bo wszystko jest dobrocią… wszystko jest miłością!

Ryszard Wróbel OFMConv

<<< PoprzedniNastępny >>>