Podatek dla Cezara
„Przynieśli mu denara. On ich zapytał: Czyj jest ten obraz i napis? Odpowiedzieli: Cezara. Wówczas rzekł do nich: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22,19-21).
Dałeś nam odpowiedź bardzo błyskotliwą, Mistrzu, uwolniłeś się z kłopotu, jak nikt z nas z pewnością by nie zdołał. Kiedy zreferujemy twoje słowa ludowi, wszyscy będą wychwalać twoją mądrość, rozścielać gałązki palmowe, kiedy będziesz przechodził. Część dla Cezara, część dla Boga: znakomity pomysł, byłeś bystrzejszy w tej kwestii od naszych wielkich doktorów świątyni, którzy przez lata studiów nad tekstami zostawionymi przez naszych ojców nie doszli do takiego rozstrzygnięcia.
Szkoda tylko, że ono na nic się nie przyda. Problem pozostanie nadal w punkcie wyjścia, niech ci się nie wydaje, że udało ci się go rozstrzygnąć za pomocą dwuznacznej gry słów. Od dziesiątek lat naród izraelski dyskutuje nad tym problemem: i jeśli my, aż do dzisiaj dochodziliśmy zawsze do innej odpowiedzi, to nie dlatego, że brakowało nam fantazji. Problem tego rodzaju wymaga odpowiedzi poważnej, która nie pozostawia miejsca na dwuznaczność. My także wiedzieliśmy, że na monecie jest oblicze Cezara, nie było żadnej potrzeby, aby przychodził jakiś syn cieśli, żeby nam to powiedzieć. Wiedzieliśmy, że podatek dla Cezara nie ma nic wspólnego ze służbą należną Bogu. Ale dobrze by było, gdyby Cezar także to wiedział i przede wszystkim, aby się zgodził z tym rozróżnieniem. Mówisz, że należy go płacić tylko dlatego, że jego podobizna widnieje na monecie, którą ci pokazaliśmy? Dobrze, zapłacimy mu. Ale Cezar się nie zadowoli. Zinterpretuje to nasze poświęcenie się, jako zachętę do żądania nowych praw dla siebie i odkryje inne kontrowersyjne punkty. Czy mamy ustępować mu dalej, czy nie? Pamiętaj, że każde nasze ustępstwo pociągnie za sobą nowe roszczenie i to roszczenie będzie tym większe, im mniejsza będzie cena zapłacona za poprzednie ustępstwo. Cezar jest człowiekiem polityki i kieruje się prawami polityki, a nie zasadami religijnymi. Byłoby dziwne, gdyby nie wykorzystał swojego sukcesu. W stosunku do wojska, które się wycofuje, jego prawo nie nakazuje, aby się zatrzymało, lecz aby szło naprzód; nie może sobie pozwolić na pozostawienie neutralnej strefy przed jego legionami. I rzeczywiście jego legiony, aż do dzisiaj, zatrzymywały się jedynie wtedy, kiedy napotykały na opór nieprzyjacielskiej armii.
Mówisz: zapłaćmy podatek. Jakie będzie nowe żądanie, którym Cezar obarczy nasz lud, skoro uznamy bez sprzeciwu jego prawo do nakładania podatków? Tego nie wiesz, Mistrzu, i my też tego nie wiemy. Ale Cezar wie. I wkrótce nam je przedstawi. Może zażąda uregulowania naszych małżeństw, może przewodnictwa w naszych trybunałach i modyfikacji naszych praw, może nakaże nam posługiwać się jego językiem lub wznieść swoje pomniki z brązu na naszych placach. Czy powinniśmy nadal ustępować? Ustąpimy, jeśli tak będziesz uważał. Nadal będziemy mu oddawać to, co się mu należy, według ciebie, dopóki nie stwierdzisz, że doszedł już do ostatecznej granicy, na której musimy się zatrzymać. Ale ostrzegamy cię, że będzie to granica bardzo trudna do ustalenia, i jeszcze trudniejsza do obrony. Nie wszystkie roszczenia można uiścić za pomocą zwykłej monety, jaką nam kazałeś przynieść, aby dać nam odpowiedź. A gdyby były monety, na których byłaby wyobrażona nie tylko podobizna Cezara? A gdyby na drugiej stronie monety pojawiło się nagle oblicze Boga?
Chcemy ci przypomnieć, że taka moneta istnieje i Cezar zażąda jej, kiedy tylko będzie możliwe. Nie zgodzi się dzielić jej z nami tylko dlatego, że jego podobizna wyobrażona jest tylko na jednej jej stronie. Cezar spojrzy na tę podobiznę, przypomni nam twoją odpowiedź i zażąda nowego świadczenia. A może nawet nie będzie musiał przypominać twojej odpowiedzi; powie nam, że zawsze płaciliśmy i logika wymaga, abyśmy płacili nadal. Albo jeszcze prościej, bez konieczności udzielania wyjaśnień, będzie wymagał jednego świadczenia po drugim, ponieważ on jest Cezarem.
A jeśli pewnego dnia zachce mu się naszych synagog? Albo jeśli będzie sobie rościł prawo do zaciągnięcia do swojego wojska ludzi z rodu Lewiego, przeznaczonych do służby Bożej? Albo zachce mu się wkroczyć do wnętrza świątyni i zamienić świętą arkę na posąg jednego ze swoich bożków, zmuszając nas do oddawania mu czci? Jakim sposobem zatrzymamy go przed tym ostatecznym krokiem, skoro przyznaliśmy mu wcześniej wszystkie inne prawa nad naszym ludem? A Cezar dopnie swego aż do samego końca, wiemy to dobrze od dnia, w którym jego legioniści postawili nogę na naszej ziemi. I także on dobrze o tym wie. W tym przynajmniej wyraża się wzajemna lojalność między dwoma stronami, którą twoja odpowiedź zda się ignorować. Gramy w otwarte karty, wypowiedzieliśmy sobie ukrytą wojnę, ale za obopólną zgodą. Czym ma być zatem ta twoja formuła, która pojawia się, aby wprowadzić zamęt?
Nie ty będziesz rozwiązywał spór, gra toczy się o zbyt wysoką stawkę, abyśmy mogli wprowadzić linię zawieszenia broni według twojej wskazówki. Ale jakiej wskazówki? Nawet gdybyśmy chcieli, me zdołamy wprowadzić jej w życie. Nie istnieje część Boża i część Cezara, tu na ziemi, jak chciałeś, abyśmy wierzyli. Nie istnieją dwa różne typy monet dla płacenia dwóch porządków świadczeń. Istnieje tylko jedna część, jedna moneta. Albo Boga, albo Cezara. Nasi uczeni w prawie, o wiele mniej błyskotliwi od ciebie w swoich wypowiedziach, których ty osądzasz z taką zarozumiałością w swoich obrazowych przemówieniach do tłumów, od początku dobrze zrozumieli tę prostą prawdę. Cel Cezara jest dokładnie identyczny jak nasz, ale w rezultacie odwrotny: zawładnąć człowiekiem. Chce wszystko dla siebie, wszystko co należy do ludu, który nasi ojcowie nauczyli nas nazywać świętym.
Cezar mógłby prowadzić szereg wojen o wiele łatwiejszych niż ta i zwycięskich, mógłby dokonywać nowych podbojów kosztem ostatnich narodów, jakie pozostały jeszcze wolne poza granicami jego imperium; ale on przede wszystkim zrozumiał, że decydująca batalia toczy się tutaj, na tym niewielkim skrawku ziemi od wieków pod rządami kapłanów, wiernych wykładni prawa Bożego. Cezar nie może pogodzić się z sytuacją, że ten lud pozostaje święty: chodzi tu o sprawę ukrytą, lecz zasadniczą, o jego panowanie na tej ziemi. Cezar musi mieć całego człowieka pod swoją władzą, nie odda nawet najmniejszej jego cząstki pod panowanie kogoś innego. W dniu, w którym zrezygnowałby z tego panowania, jego imperium zostałoby zniszczone od fundamentów, mogłoby runąć w przeciągu jednego dnia w jakimkolwiek momencie historii.
Cezar zrozumiał dobrze realia sprawy, zatem postępuje konsekwentnie. Stosuje żelazną logikę. Wie, że ta sfera człowieka, nad którą my chcemy panować, jest najważniejsza, i nie może na to pozwolić, aby mu ją wydarto. Musiałby położyć swemu panowaniu granicę, która pozbawiłaby go wszelkiego znaczenia. Cezar nie może nawet zakładać istnienia tej najważniejszej sfery; musi ją zignorować a priori. Nie może dopuścić, aby nad istotą ludzką, która jest podstawą całego jego imperium, istniała podwójna jurysdykcja. Ale również my nie możemy do tego dopuścić. Jeżeli chcemy uratować w człowieku tę sferę najważniejszą, musimy odmówić Cezarowi także całej reszty, musimy zwyciężyć go nie tylko w tym, co jest istotne, ale także w tym, co jest marginalne, tak aby nie pozostawić mu żadnego miejsca, gdzie znalazłby jakiś punkt zaczepienia. Cezar nie powinien mieć ani praw, ani wojsk, ani szkół, ani trybunałów, Cezar musi zostać pokonany wewnątrz swojej świątyni, abyśmy my mogli uratować bezpieczeństwo naszej. I dlatego zaczynamy od zakwestionowania jego prawa do ściągania podatków za pomocą monety, którą on uważa za swoją.
Od tego szczegółu, pozornie drugorzędnego, rozpoczyna się jego żelazne ramię i my nie możemy pozwolić nawet na jedno uderzenie, za cenę ostatecznej klęski. Ty powiedziałeś, że twoje królestwo nie jest z tego świata, ale walka odbywa się właśnie tu, i my musimy przyjąć wyzwanie, jakie nam zostało postawione. Z naszej strony nie ma mowy o żadnym ataku, w naszym postępowaniu nie mamy żadnego pragnienia ziemskiego panowania, które byłoby celem samym w sobie; chodzi tylko o obronę, jedyną rzecz na jaką nam pozwalają zasady naszego nowego wroga. Cezar chce naszej części, my domagamy się jego. Zwycięży mocniejszy, a nie sprawiedliwszy. Nikt nam nie okaże wdzięczności za naszą sprawiedliwość, jeżeli przegramy tę walkę: a kto sądzi, że można się podzielić, już ją przegrał na wstępie. My chcemy przeznaczyć dla Boga to, co należy do Cezara po to, aby mieć pewność, że w przyszłości będziemy mogli dawać zawsze Bogu to, co się mu należy.
za: G. Calcagno, Ewangelia według innych