Tadeusz Dionizy Łukaszuk OSPPE
Jak dzisiaj mówić o Szatanie i o demonach
Wiara nas poucza, że istnieje świat duchów złych, katechizm zdaje się nam podsuwać wytłumaczenie, skąd się on wziął i jakie są jego działania, a ostrzeżenia moralne i ascetyczne uwrażliwiają nas na wynikające z tych działań niebezpieczeństwa, podsuwając równocześnie środki ochronne przed nimi. Jak jednak o takim świecie mówić?
Najpierw trzeba określić w sposób poprawny terminologię demonologiczną. Panuje w niej spory bałagan. Przykładem niech będzie hasło Demonologia w Encyklopedii katolickiej KUL, gdzie czytamy, że greckiemu słowu daimon ma odpowiadać polskie „demon”, ale także „szatan”, a sama „demonologia” ma być nauką o naturze i działaniu szatana.
Otóż… nie jest prawdą, że wyrazu daimon można używać zamiennie z wyrazem szatan, i że demonologia jest nauką o naturze i działaniu szatana. (Raczej winna się mienić satanologią). W tekście omawianego hasła jest nadto dwa razy mowa o szatanach w liczbie mnogiej, co z kolei stoi w jawnej niezgodzie z tekstami biblijnymi i magisterium Kościoła, odnoszącymi się do Szatana. Do nazwania tej postaci nie można tez używać małej litery: jest to niezgodne z zasadami ortografii, bazującej w tym przypadku na danych biblijnych. Dane te bowiem przekazują nam słowo Szatan jako imię własne tej ponurej postaci, co pociąga za sobą obowiązek – czy się nam to podoba czy nie – pisania go z dużej litery.
Bałagan terminologiczny, widoczny w opracowaniach teologicznych, przenosi się w sposób naturalny do kaznodziejstwa, a przez kaznodziejstwo do wiary ludu chrześcijańskiego. Demony występują we wszystkich znanych nam religiach i w związanych z nimi kulturach świata. Niekiedy bywają dostrzegane jako duchy moralnie neutralne, ani dobre ani złe, ale najczęściej widzi się je jako nosicieli rozlicznych zagrożeń dla człowieka i wtedy określa się je jako duchy złe.
Stary Testament dowodzi, że Izraelczycy liczyli się z istnieniem złych duchów, chociaż nie potrafili ich ani grupowo ani indywidualnie bliżej nazwać. Nie zastanawiano się bliżej także nad ich naturą i nad ich pochodzeniem. Dopiero międzytestamentowa literatura apokryficzna poświęca tym zagadnieniom więcej uwagi, każąc w tych duchach widzieć upadłe anioły, a sam upadek wiąże bądź z tajemniczym tekstem Rdz 6, 1-4, bądź chce go rozumieć jako bunt anielskiej pychy przeciwko Bogu i Jego planom. Dopiero w tej literaturze mówi się o związku tych duchów, zwanych już tutaj demonami, z Szatanem jako ich przywódcą i księciem.
Nowy Testament przejmuje niektóre wyobrażenia o świecie duchów złych z wspomnianej wyżej literatury, szczególnie to, że demony są poddane Szatanowi, stanowiąc zastępy jego wysłanników i pomocników w działaniach przeciwko królestwu Bożemu i na szkodę ludziom. Chrystus przez swoje egzorcyzmy usuwa szkodliwe działania duchów złych, wprowadzając w to miejsce królowanie porządku Bożego.
Określenia „Szatan” i „demon” odnoszą się do dwóch różnych desygnatów i dlatego nie wolno używać ich zamiennie w sensie bezwzględnych równoważników.
Septuaginta i Nowy Testament greckie słowo Satanas zastępuje często własnym diabolos, które bardziej niż imieniem jest oznaczeniem wykonywanego działania (dia-ballo = spotwarzać, oczerniać, przeciwstawić) i dlatego nie bywa pisane z dużej litery. Tego greckiego słowa też nie można zamieniać ze słowem „demon” ani nie można używać go w liczbie mnogiej. Mnogie są wyłącznie demony i o nich to właśnie w Ewangelii czytamy, że jest ich „legion”.
Warto i o tym pamiętać, że zgodnie z przekazem biblijnym, szczególnie ewangelijnym, tylko Szatan występuje w postawie jednoznacznie moralnie złej, czyli wrogiej wobec Boga i Jego królestwa, królestwa prawdy i świętości, głoszonego i ustanawianego przez Jezusa Chrystusa. Demony w tej jego postawie zdają się nie uczestniczyć: ich funkcja ogranicza się do molestowania ludzi w sferze psychofizycznej, przez sprowadzanie na nich udręk, odczytywanych jako opętanie. Te działania spostrzegane są w Nowym Testamencie jako sprzeciwiające się, przynajmniej pośrednio, królestwu Bożemu, dlatego Jezus wypowiada im walkę i prowadzi ją konsekwentnie przez całe swoje życie. Jezus Szatanowi sprzeciwia się wprost, jako kusicielowi i zwodzicielowi, a z demonów po prostu oczyszcza ten świat. Zachowanie Jezusa dowodzi, że odróżniał On Szatana od demonów, i odmiennie ich traktował.
Pojawia się zatem konkretne i ważne pytanie: jak zachował się Jezus w stosunku do demonologii i jakie w Jego postawie tkwią wskazówki dla Kościoła i dla wiernych w traktowaniu tematu świata duchów złych. Na samym wstępie odpowiedzi należy stwierdzić, że postawa Jezusa i Jego zachowanie się wobec tego świata cechuje daleko posunięta powściągliwość w porównaniu z tym, czym zdawało się żyć jego otoczenie. Jezus przyjmuje istnienie tego świata i liczy się z jego szkodliwymi wpływami, ale nie przecenia jego mocy i zdolności szkodzenia. Dla wyartykułowania Jezusowej postawy względem demonów i Szatana posłużyć mogą trzy łatwe do uchwycenia momenty w Jego zachowaniu.
Momentem pierwszym niech będą Jezusowe egzorcyzmy. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Jezus je odbywał i to ze skutkiem pozytywnym, następującym natychmiast po Jego interwencji. Mocą sprawowanych przez siebie egzorcyzmów uwalniał ludzi od udręczeń, których sprawcami miały być – zgodnie z ówczesnymi przekonaniami – demony, zwane zwyczajem żydowskim duchami złymi lub nieczystymi. Opętania były sprawą tych duchów i one ponosiły odpowiedzialność za część nędzy widocznej w ludzkim życiu. Królestwo głoszone i ustanawiane przez Jezusa miało oczyszczać świat także z tej formy uciemiężenia.
Trzeba mocno zaakcentować, że wyrzucania dokonywane przez Jezusa, czyli Jego egzorcyzmy dotyczyły zawsze i wyłącznie duchów złych lub n i e c z y s t y c h, pod których mianem rozumie się demony, a nie Szatana lub diabła. Nie ma ani jednego wypadku, żeby Jezus wyrzucał Szatana. Szatanowi nie przypisywano opętania, stąd też nie było potrzeby wypędzać go egzorcyzmem. Inna była rola Szatana i ona właśnie przejawi a się wobec Jezusa i Jego posłannictwa.
Momentem drugim, bardzo ważnym w naszej sprawie, jest właśnie opis kuszenia Jezusa przez Szatana. Tutaj chodzi nam nie o szczegóły, lecz o zasadniczą postawę Jezusa względem Szatana. Ta postawa przejawia się najpierw w tym, że Jezus godzi się na przyjęcie kusicielskich podchodów Szatana, przez co jakby chciał wskazać, że z taką funkcją Szatana trzeba się liczyć. Na to pozwala mu Bóg i tyle właściwie on może, to znaczy, podsuwanie pokusy leży w granicach jego realnych możliwości. Jeśli kuszony sprzeciwi się jego sugestiom, to Szatanowi nie pozostaje mu mc innego, jak odstąpić od napastowanego i czekać innej sposobnej chwili do podjęcia nowego ataku. Innej możliwości, poza pokusą, właściwie nie posiada.
W opisie kuszenia, w jego ostatnim fragmencie, zostają ujawnione i zdemaskowane przez Jezusa chełpliwe roszczenia Szatana do władztwa nad całym światem. Jezus odpowiada zdecydowanie: „Idź precz, Szatanie!”. Jedynym Panem świata jest i pozostanie Bóg, i Jemu tylko kłaniać się trzeba.
Nie inaczej trzeba rozumieć wypowiedzi Jezusa, które odnotował Jan Ewangelista, te w których w odniesieniu do Szatana, pojawia się określenie „władca tego świata”. Nie ulega wątpliwości, że chodzi tutaj o władcę świata rozumianego typowo po Janowemu, tzn. świata stojącego w opozycji do Boga i Jego zbawczego planu. Jest to świat grzechu i jawnego sprzeciwu w stosunku do zbawienia. Taki świat miał prawo widzieć w Szatanie, pierwszym i głównym przeciwniku Bożych zbawczych zamierzeń, swojego przywódcę lub księcia. Wypowiedzi Jezusa mówią nam o takim świecie i o ewentualnym ich władcy, Szatanie, a żadną miarę nie każą nam widzieć w nim rzeczywistego władcy świata Bożego, przez Boga stworzonego i tylko przez Niego rządzonego.
O Szatanie, jako władcy tego świata, Jezus nie ma specjalnie wysokiego wyobrażenia, skoro ma być on precz wyrzucony, w samym Jezusie nie ma niczego, co by do niego należało, a nadto właściwie już został osądzony (J 12, 31; 14, 30; 16, 11). Te Jezusowe wypowiedzi, oceniające jakby w pewnej delikatnej ironii pozycję zuchwałego samozwańca – względnie hołubionego przez grzeszny świat patrona – pozwalają wszystkim wierzącym patrzeć na tę postać raczej z politowaniem niż ze śmiertelną powagą, zaprawioną lękiem. Nasza wiara w Chrystusa jest zwycięstwem nad tym światem, a tym samym i nad jego księcieml0.
Przytoczone powyżej wypowiedzi Pana o Szatanie jako księciu tego świata stanowić powinny podstawę wyjaśnienia Pawłowego zwrotu: „bóg tego świata” (2 Kor 4, 4). Paweł apostoł w Szatanie widzi boga tego świata, a więc występuje w jego wypowiedzi to samo zacieśnienie w pojmowania świata, co i w słowach Jezusa zapisanych w Ewangelii Jana. Szatan jest bogiem dla tego przewrotnego świata, od którego wierni winni się ratować przez odwrót od niego, ażeby razem z nim nie zginąć.
Krótko powiedzieć trzeba, że – zgodnie z przekazem Nowego Testamentu, Szatan nie jest prawdziwym władcą świata w oczach Jezusa, ani tym bardziej bogiem świata w oczach Pawła. W świecie Bożym, tzn. przez Boga stworzonym i kierowanym, Szatan jest postacią marginalną, o której wprawdzie trzeba pamiętać, ale której nie należy poświęcać zbyt wiele uwagi. Wspólnie z podległymi mu demonami może człowiekowi szkodzić, ale nawet w zdolności szkodzenia jest ograniczony, a wobec jasnej postawy wiary w Boga jest zgoła bezsilny. Nie od rzeczy będzie zatem podkreślić, że Nowy Testament mówi o diable i demonach, ale nigdy nie czyni z nich samoistnego, tzn. występującego samodzielnie, przedmiotu przepowiadania. Potrąca o nich mimochodem jako o coś, co stanowi zawadę na drodze ustanawianemu królestwu Bożemu i co trzeba po prostu z tej drogi usuwać. Usuwa się je razem z pokonywanym złem zarówno fizycznym, jak i moralnym doświadczanym przez ludzi. Zło fizyczne bywa pokonywane przez uleczenia-egzorcyzmy, a zło moralne przez nawrócenia (metanoia) i wiarę.
Kościół pouczony postawą i zachowaniem swojego boskiego Mistrza zachował zadziwiającą powściągliwość w oficjalnym nauczaniu na temat świata złych duchów.
Wypadnie zgodnie z prawdą powiedzieć, że źródła chrześcijańskiej wiary nie zalecają bynajmniej okazywania Szatanowi i jego pozycji specjalnej uwagi. Nie można o nim i o jego podwładnych zgoła zapomnieć, ale nie ma potrzeby ciągle się nimi zajmować. Jezusowe: „Idź precz Szatanie”, z uzasadnieniem, że tylko Bogu samemu należy się kłaniać, wskazuje nam sposób, w jaki winniśmy się odnosić do Szatana i jego poczynań. Specjalna atencja okazywana temu zbankrutowanemu światu nie odpowiada regułom sprawiedliwości, jako że on na specjalną uwagę nie zasługuje. Zbytnia uwaga okazywana Szatanowi nie służy też dobru człowieka i Kościoła.
Postulaty zdrowej teologii
W mówieniu o Szatanie i jego poczynaniach trzeba się trzymać wskazań zdrowej i powściągliwej teologii, która swoje umiarkowanie wyprowadza z wnikliwej analizy przekazu biblijnego i nauczania kościelnego magisterium. Jedno i drugie źródło – jak mogliśmy pobieżnie zobaczyć wyżej – poświęca Szatanowi i jego osobowemu otoczeniu uwagę jedynie okazjonalnie, przy różnych innych tematach, nie czyniąc nigdy ze świata złych duchów bezpośredniego przedmiotu nauczania. Biblia ogranicza się tylko do przyjęcia ich egzystencji, bez wchodzenia w bardziej szczegółowe rozpatrywanie kwestii z nimi związanych. Pozostaje natomiast jedno ciekawe zjawisko: nawet z tych skąpych informacji zdaje się wynikać, iż złe duchy odgrywają większą i bardziej rzucającą się w oczy rolę niż duchy dobre, czyli aniołowie. Dlaczego tak się dzieje?
Człowiek starożytny był ogólnie skłonny sprowadzać wszystkie przykre doświadczenia do wpływu tajemniczych, raczej złych i nieżyczliwych mocy, widząc w nich odpowiedzialną przyczynę ciemnej strony swojej egzystencji. A że ludzka egzystencja nie była nigdy wolna od przykrych i ciemnych – do końca nie wytłumaczonych – doznań, stąd trudno się dziwić, że świat złych duchów bywał często przywoływany w charakterze elementu wyjaśniającego ten stan rzeczy i że często gościł w świadomości łudzi.
Nie da się jednak z tego wyciągnąć wniosku, że źródła wiary stawiają duchy złe wyżej od duchów dobrych, a już w żadnym wypadku nie wolno nawet dopuszczać myśli, iż Szatan wraz ze swoją świtą urasta do rangi przeciwnika nie tyle stworzonych duchów anielskich, co samego Boga. Dopuszczenie takiej myśli równałoby się zgodzie na religijny dualizm, sprzeczny dogłębnie z istotą judeochrześcijańskiego objawienia. Objawienie to nie zna i nie dopuszcza żadnego rywala Boga, który śmiałby się mierzyć lub, co gorsze, równać w potędze z wszechmogącym Panem nieba i ziemi. Dlatego też wszelkie zestawianie Szatana z Bogiem – także w układzie przeciwstawienia i wrogości – jest obce myśli biblijnej.
Nikomu nie przyszło do głowy, żeby Szatana w roli wodzowskiej przeciwstawić samemu Bogu. Podobne pomysły poczęły się pojawiać dopiero w głowach chrześcijańskich, usiłujących z Szatana czynić równego w mocy przeciwnika Jezusa Chrystusa. Czy tylko równego? – niekiedy można odnieść wrażenie, że przewyższającego potęgą – a w sposób szczególny powodzeniem i osiągnięciami – naszego Zbawiciela. Ślady takiej prezentacji Szatana można dostrzec również w klasycznej literaturze ascetycznej. Specjalnie zaś podatna na takie wyobrażenia jest dzisiejsza literatura – o ile literaturą nazwać ją można – popularnodewocyjna. Mając na uwadze przejawy takiego, oczywiście, nieuprawnionego stawiania Szatana na stopie pewnej przeciwstawnej równości z Bogiem, Katechizm Kościoła Katolickiego czuł się zmuszony do przypomnienia, że „moc Szatana nie jest jednak nieskończona”. Z tego stwierdzenia wynika kilka bardzo istotnych wniosków.
Powstaje pytanie, komu było potrzebne to przypomnienie?
Na pewno nie ludziom rozumnym, świadomym wyznawanej przez siebie wiary. Ci wiedzą z całą pewnością, że nieskończona jest wyłącznie moc Boża. Stworzenie zaś każde, dlatego że jest stworzeniem, nie może posiadać nieskończonej mocy działania. A zatem wiedza Szatana jest skończona. Nie ma podstaw do wynoszenia jej ponad miarę nad naturalną wiedzę ludzką. Nie może być mowy o żadnej wszechwiedzy, nie wypada także w przypadku Szatana liczyć się z wiedzą wlaną, a tym mniej jeszcze z wiedzą błogiego oglądu.
Szatan nie posiada daru wszechobecności, a zatem jest tam, gdzie działa, ale nie ma go w innym miejscu. Wprawdzie może rozporządzać zastępami demonów, ale ich możliwości – jak zdaje się sugerować Pismo – są niższego rzędu niż ich wodza.
Szatan nie może przeszkodzić w budowaniu Królestwa Bożego. Tam gdzie chodzi o urzeczywistnienie Bożych odwiecznych planów, zmierzających do budowania królestwa Bożego, moc Szatana nie ma nic do powiedzenia. Jest on po prostu za mały do tego, żeby mógł przeszkodzić spełnieniu się zamierzeń Bożych.
Następne zdanie z Katechizmu obwieszcza wielkiej doniosłości prawdę, której przeoczyć nie wolno. Oto tekst tego zdania:
Chociaż Szatan działa w świecie przez nienawiść do Boga i Jego Królestwa w Jezusie Chrystusie, a jego działanie powoduje wielkie szkody – natury duchowej, a pośrednio nawet natury fizycznej – dla każdego człowieka i dla społeczeństwa, działanie to jest dopuszczone przez Opatrzność Bożą, która z mocą i zarazem z łagodnością kieruje historią człowieka i świata.
Widać zatem wyraźnie, że dla Kościoła jest całkowicie obce przypuszczenie, że światem rządzi diabeł, czego nie wolno dopuszczać do swojej świadomości nawet wtedy, gdy zło zdaje się bezkarnie hulać po naszej ziemi, a nam się zdaje, że Pan Bóg o niej zapomniał. Nie potrafimy nigdy do reszty przeniknąć motywów Bożego postępowania względem zła na świecie w ogóle, a względem diabła w szczególności, dlatego też mamy prawo mówić, że chodzi tutaj o niedostępną dla nas zagadkę, którą Katechizm odważa się nazywać tajemnicą.
Tytułem podsumowania wszystkich poprzedzających rozważań, wypadnie wyprowadzić kilka wniosków przydatnych dla poprawnego głoszenia treści satano-domonologicznych w ramach pełnienia zwyczajnej posługi słowa w Kościele.
– O Szatanie i demonach mówić można i trzeba, ponieważ mówią o nich źródła naszej świętej wiary. Przemilczanie tego tematu, jako rzekomo nie pasującego do naszych czasów, byłoby zachowaniem zgoła nieuprawnionym w Kościele, gdzie normą nie mogą być upodobania nowych czasów, lecz nauka zawarta w depozycie objawionym.
– Rozmowy o Szatanie i o demonach winny być kierowane i moderowane źródłami wiary, tj. Pismem i tradycją skonkretyzowaną w Kościelnym magisterium, czyli nauczaniu oficjalnym.
– Zdrowa myśl teologiczna ostrzeże wierzącego przed wypływaniem na wody jawnej przesady, o którą w tej dziedzinie jest wyjątkowo łatwo.
– Nie wolno w głoszeniu treści demonologicznych przesadzać w kierunku podkreślania groźnej potęgi Szatana i jego demonicznych pomocników. Trzeba pamiętać, że nad ich wszelkim działaniem rozciąga się zwycięska moc Chrystusa.
– Szatan i jego robota nie zasługują na to, ażeby o nich mówić wiele, a już żadną miarą nie zasługują, aby o nich rozprawiać ciągle. O nim, niestety, w Kościele powiedziano w przeszłości stanowczo za dużo, a i dzisiaj w niektórych kręgach poświęca się mu przesadnie wiele uwagi.
Fragmenty artykułu: T. D. Łukaszuk OSPPE,
Jak mówić dzisiaj o Szatanie i o demonach w: Prawdy wiary w przepowiadaniu,
Kraków 2002.
Na potrzeby Strefwiary wybrał o. Ryszard Wróbel OFMConv.