XII Niedziela Zwykła (B)

strefywiaryhomilie

Mk 4,35-41 

Lekcja wypływająca z dzisiejszej Ewangelii jest aż nadto przejrzysta. W każdym z nas jest cały szereg pytań, wyrzutów, zarzutów, które mamy ochotę postawić Panu Bogu. Nie wiadomo dlaczego – może to także wina nas, kaznodziejów – ale wyrobiliśmy w sobie niepoprawną ideę Boga, który musi dostarczać nam odpowiedzi na wszystkie stawiane Mu przez nas pytania. Zupełnie puściliśmy w niepamięć te stronice Biblii – a jest ich zdecydowanie więcej – kiedy to Bóg stawia nam pytania i oczekuje od nas odpowiedzi. Warto dodać, że nie chodzi tu o pytania powierzchowne, banalne, niewiele znaczące, ale o takie, które dotyczą spraw zasadniczych, życiowych, decydujących o naszym być, albo nie być…

W świetle przekazów biblijnych nie ma żadnej wątpliwości: nasz Bóg jest Bogiem, który słucha, tyle że przeważnie odpowiada nam w sposób, jakiego my nie oczekujemy. W miejsce upragnionych przez nas odpowiedzi pojawiają się pytania, które nas prowokują i angażują, a tego, niestety, nie lubimy! Robimy wszystko, by Boga zamknąć w naszych ciasnych ramach, tak aby był ‘pod ręką’ zawsze, ilekroć będzie nam potrzebny, użyteczny. Z chwilą, gdy spełni nasze oczekiwania i prośby, odstawiamy Go na bok, do kolejnego naglącego przypadku. Bóg natomiast odwraca role i proponuje, abyśmy – przed otrzymaniem odpowiedzi – określili dokładniej naszą życiową pozycję, wskazali kierunek naszej wiary, określili nasze nastawienie do Niego… Pytania ‘Kim jest dla mnie Bóg?’ nie da się uniknąć ani zastąpić innym pytaniem.

Rozważana Ewangelia jest pytaniem o stan naszej wiary, bo to ona jest kluczem do zrozumienia faktów, które nas dotyczą i sytuacji, w których bierzemy udział. Sen Jezusa – a ściślej Jego milczenie i pozorna nieobecność – staje się szansą na odkrycie Tego, który może wszystko, a Którego z taką łatwością oskarżamy, że się spóźnia z pomocą, że nie zwraca na nas uwagi, że o nas zapomniał, że się nie zachował tak, jak powinien…

W potocznym odczuciu wiara to jedynie zestaw pewnych prawd religijnych, które trzeba przyjąć i w nie uwierzyć, a nie osobowa relacja z Jezusem. Tymczasem fundamentem wiary jest zawierzenie Osobie, która nigdy nas nie zdradzi, nie opuści, nie zawiedzie. Uwaga jednak: tego rodzaju pewność pochodzi z serca, a nie z intelektu. Stojący pod krzyżem Jezusa byli mocno i święcie przekonani, że dowodem miłości Ojca do Syna może być jedynie ocalenie Go od cierpienia i śmierci. Nie wyobrażali sobie innego rozwiązania. Bóg tymczasem ostateczną odpowiedź przewidział w… przejściu przez śmierć, ku zmartwychwstaniu.

Kluczem więc do właściwego pojmowania wiary jest zawierzenie. Jeśli Ewangelię sprowadzimy jedynie do wymiaru doczesności, wyda się nam ona pasmem niekonsekwencji, wręcz sprzeczności. Człowiek prawdziwie wierzący nie może zamykać się w ciasnych, ograniczonych, wyłącznie ludzkich pojęciach przestrzeni i czasu. Powinien – zachęcony pewnością miłości Bożej – otwierać się także na wieczność.

Często jesteśmy zagubieni wśród żywiołów życia i zgorszeni Bogiem, który ‘śpi’, ponieważ wiarę pojmujemy jako pewność, a nie jako ryzyko, wyzwanie, zadanie… Dajmy się wreszcie przekonać Bogu, że dopiero wówczas, gdy w oparciu o Jego słowo nauczymy się ryzykować dla Niego wszystkim – bez szukania innych, niekiedy bardzo sugestywnych, ale ludzkich gwarancji – uda nam się odkryć nowe, wspaniałe rzeczywistości i możliwości.

Jezus nie zapewnia spokojnego i bezpiecznego ‘rejsu na drugi brzeg’, oczekuje natomiast dla siebie miejsca w naszej (albo lepiej – Jego) łodzi. Ewangeliczna historia skłania nas zatem do skorygowania dotychczasowego myślenia. Na ogół jesteśmy przekonani, że dobrze może być dopiero po burzy, tymczasem Jego obecność w łodzi jest gwarancją, że wszystko jest dobrze… już w czasie burzy.

Wiara żywa, pewna – jako przekonanie o wiarygodność Bożych obietnic, a nie w niepodważalność naszych o Nim wyobrażeń, bo te jak widać w konfrontacji ze słowem Bożym musimy często korygować – wypróbowana, pozostaje w naszym życiu kwestią nadrzędną, niezwykle istotną, skoro nasz Nauczyciel zadbał o to, by ta ewangeliczna burza nie poszła w zapomnienie.

Amen.

<<< PoprzedniNastępny >>>