V Niedziela Wielkanocy (C)

strefywiaryhomilie, homilie-c

[J 13,31-35]

Przykazanie zaproponowane przez Jezusa ma trzy ważne cechy: jest nowe; żyje się nim naśladując miłość Jezusa; stanowi znak rozpoznawczy chrześcijanina.

Nienawiść, zemsta, przemoc, obojętność, egoizm… to wszystko nastawienia znane, ciągle będące w obiegu, ale należące do arsenału przeszłości, gdyż nie powodują postępu świata; wprost przeciwnie – prowadzą ku jego zagładzie. Tylko miłość jest zdolna tworzyć, wynajdywać nowe rozwiązania, przekształcać w sposób radykalny rzeczywistość na lepszą.

Nowość Jezusowego przykazania nie polega na opozycji wobec praw Starego Testamentu, lecz na wskazaniu Jego miłości jako wzoru, modelu miłości między ludźmi. Jego miłość jest darem z siebie, jest byciem dla innych, jest nastawieniem, które nie oczekuje nic w zamian, nie daje się uwarunkować zachowaniem człowieka: On nie kocha nas dlatego, że jesteśmy dobrzy, posłuszni, wspaniali, wdzięczni…; On czyni nas takimi, ponieważ nas kocha; stajemy się kimś, bo On nas kocha!

W swojej istocie chrześcijaninem nie jest ten, kto chodzi do kościoła, kto zachowuje przykazania, kto daje jałmużnę, kto recytuje Credo…; jest nim ten kto kocha! To właśnie miłość jest zasadniczym orędziem, które chrześcijanin ma przekazywać swoim życiem w swojej codzienności. Wierzyć zatem, znaczy być przekonanym o nadzwyczajnej sile miłości: mam rację, bo kocham; zwyciężam, bo kocham; nauczam, bo kocham; stawiam na nogi drugiego człowieka, bo go kocham.

Zbyt łatwo czujemy się w porządku, bo nikomu nie czynimy nic złego. Istnieje jednak zło, które nazywa się… zaniedbaniem! Warto pomyśleć chociażby o tych wszystkich rzeczach, sprawach, gestach, które należałoby zrobić, a tego nie czynimy.

Bardzo często jest to po prostu kwestia spojrzenia, postawienia się w sytuacji drugiego człowieka… Pewien mężczyzna, po odstaniu długiego czasu w kolejce, dociera wreszcie przed upragnione okienko pocztowe. Zdenerwowany sytuacją, która pomieszała jego plany, z objawami wzburzenia w głosie zwraca się do obsługującej go pracownicy: „Czy pani zdaje sobie sprawę, że sterczę tutaj już od półtorej godziny?!”. Zza szyby dobiega głos kobiety w słusznym wieku: „Proszę pana, ja tutaj już siedzę… trzydzieści lat”.

Jeśli zechcemy się naprawdę postawić w sytuacji innych, przyjdą nam na myśl dziesiątki sposobów, by być choćby odrobinę grzeczniejszym, uprzejmiejszym, uważniejszym… a wówczas i życie staje się piękniejsze. My wszyscy, jako ludzie Jezusa, mamy za zadanie przysparzać światu dobroci, światła, radości. Nie mamy na to gotowych reguł i zasad, ale odrobina wyobraźni i taktu staje się doskonałym narzędziem przynajmniej do tego, by spróbować.

Miłość to także takt, intuicja, wyczucie drugiego, nawet gdy milczy… Pierwszy cud Jezusa (w Kanie Galilejskiej) dokonał się, ponieważ Maryja dostrzegła to, czego inni nie dostrzegali…

Może zbytecznym jest przypominanie o sprawach oczywistych, ale dzisiaj to zrobię: znak rozpoznawczy musi być widoczny, rozpoznawalny, czytelny. Zatem i miłość, o której tutaj mowa ma być taka właśnie; nie ma ona nic wspólnego z rozmytym sentymentem, z błahą intencją, z wysiłkiem jedynie na pokaz. To powoduje bardzo konkretne ostrzeżenie; gdy mówię „czuję, że bardzo kocham tę osobę”, grzeszę… hipokryzją! To ta osoba musi odczuć, że jest przeze mnie kochana; wtedy dopiero można mówić o autentycznym uczuciu czy nastawieniu.

Istnieje powiedzenie: „każdy człowiek jest twoim bratem. Ale twój brat o tym nie wie!”. No właśnie, muszę go o tym poinformować; oczywiście poprzez fakty, a nie tylko słowami!

Spróbujesz siostro, bracie?

<<< PoprzedniNastępny >>>