XVIII Niedziela Zwykła (B)

strefywiaryhomilie, homilie-b

[J 6,24-35]

Jedni szukają Jezusa, inni – samych siebie. Jedni szukają Go z powodów czysto użytecznych, inni – ponieważ pragną uczynić z Niego centrum swojego życia. Jedni szukają rozumem, inni – życiem i sercem. Jedni chcą z Nim przebywać, inni – wykorzystać Go… Nauczyciel każdemu, kto podąża za Nim, daje do zrozumienia, by zdał sobie sprawę czego od Niego oczekuje?, dlaczego Go szuka?, czyli Kogo tak naprawdę szuka? Nie wystarczy zatem szukać: trzeba nieustannie weryfikować motywy tego szukania!

Tłum, który został cudownie nakarmiony, wyrusza na poszukiwanie Jezusa. Nie chce stracić z oczu człowieka, który rozwiązał problem chleba. Chce Go nawet obwołać królem… On jednak doskonale zdaje sobie sprawę, że ci ludzie żądni sensacji szukają jedynie swojej wygody – dlatego bez wahania wytyka im ich dwulicowość: „Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości”. Temu tłumowi Jezus ukazuje dwa typy pokarmu: ten, który przemija i ten, który trwa na życie wieczne. Jezus nie jest wrogiem ziemskiego chleba, przecież dla nakarmienia podążających za Nim dokonał cudu. Odrzuca jednak taką sytuację, jako ostateczną, końcową, docelową. Wie doskonale, że nie samym chlebem żyje człowiek (por. Mt 4,4). Przyszedł na ziemię, by ofiarować coś więcej… On chce ofiarować inny chleb…

Co jednak należy czynić, by wypełnić dzieła Boże? Odpowiedź – być może ku naszemu niemałemu zaskoczeniu – jest niezwykle przejrzysta i prosta: „To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne”.

My jesteśmy zatroskani o dokonywanie takich dzieł, które pozwolą nam zaskarbić sobie sympatię i przychylność Boga… Chrystus natomiast przypomina nam ze spokojem, że podstawowym „dziełem” jest wiara, że przede wszystkim trzeba wierzyć! Uwaga jednak: wiara najpierw jest darem, a dopiero w następnej kolejności… wolną odpowiedzią człowieka! Nie da się jej zdobyć – można ją jedynie otrzymać!

Tłum podążał za Jezusem, ponieważ oczekiwał od Niego znaku i odczuwał głód… Nasza sytuacja, dzisiaj, zmieniła się radykalnie: pozwalamy sobie na „luksus” marnowania chleba… nawet w koszach na śmieci jest go aż nadto…

Chrystus zaprasza, aby iść do Niego po to, by więcej nie łaknąć, ani nie pragnąć… My dzisiaj nie odczuwamy już takich potrzeb: zadbaliśmy o nie bez pomocy z Jego strony… i to jest nasz prawdziwy – choć niestety nieuświadomiony! – dramat. Potrzebujemy więc dzisiaj, by Chrystus przekonał nas po raz kolejny, że wiele musimy w nas zmienić. Brzmi to być może przesadnie i tragicznie, ale dzisiaj „umieramy z głodu, ponieważ mamy… zbyt pełne brzuchy”.

Tłum został nakarmiony, zaspokoił swoje potrzeby, ale w sercach tamtych ludzi nie zaszła żadna istotna zmiana. Nie zrodziło się żadne istotne pytanie co do znaku, który stał się ich udziałem. Stąd kolejne pragnienie, by znowu najeść się do syta. Stąd pytanie-wymówka: dlaczego nie jesteś do naszej dyspozycji?! W oparciu o tego rodzaju zdarzenie możemy rozróżnić dwa typy religijności: pobożność potrzeb i pobożność wiary. Pierwsza z nich nastawiona jest wyłącznie na funkcjonalność, spokój, niedojrzałe zaspokojenie pewnych potrzeb, na rytualizm, tradycjonalizm i radzenie sobie z ewentualnym poczuciem winy. To pragnienie by czuć się dobrze, w porządku, by zaspokoić potrzebę sacrum. Kto praktykuje taką pobożność – nie wzrasta, nie rozwija się. Dba jedynie o to, by to czego potrzebuje w żaden sposób go nie zmieniało i nie miało wpływu na konkretne życie: a w życiu postępuje tak, jakby Bóg… zupełnie nie istniał. To pobożność jednokierunkowa, nastawiona na otrzymywanie od Boga, tego wszystkiego, czego się pragnie, tyle, że bez żadnych zobowiązań z naszej strony…

Znak uczyniony przez Jezusa, właściwie odczytany… wzbudza pytania, otwiera na nowość, wskazuje na konieczność zmian w nas samych. To nie Bóg ma mnie zaspokajać na każdym kroku, ale to ja mam zmierzać ku Niemu, odkrywając nieznane mi dotychczas drogi, na których mogę Mu się zawierzyć i ofiarowywać Mu w pełni moją wolność. Dopiero wówczas potrafię zrozumieć sens Jego słów wypowiedzianych z przekonaniem nie pozostawiającym cienia wątpliwości: „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.

Panie, przywróć nam smak chleba, który jest życiem, darem, godnością, wolnością, wartością ducha, słowem, sumieniem… Daj nam zrozumieć, że tylko dzięki pokarmowi, który Ty nam dajesz – a którym Ty sam jesteś – nasze życie staje się wartością. Spraw, abyśmy odczuwali nieustanny głód Ciebie. Może to najbardziej stosowny moment, aby – pochyliwszy głowę w geście ufnej skruchy – zawołać sercem pełnym wolności: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”. Amen.

Ryszard Wróbel OFMConv

<<< PoprzedniNastępny >>>