Łukasz 6,27-38
Propozycje Jezusa kierowane są do tych, którzy chcą Go słuchać i za Nim podążać. Jego orędzie jest bez wątpienia nacechowane nową logiką zdecydowanie przekraczającą ustalone dotąd sposoby działania i zachowania. Jezus zachęca nas, byśmy próbowali przezwyciężać zwykłe racje poprawności, krzywdy, należności; uświadamia nam, że powinniśmy iść dalej, niż wymaga tego tak ceniona przez nas sprawiedliwość. Jeśli uznam, że te sprawy mnie nie dotyczą, może okazać się, że na poparcie tego przekonania mam sporo argumentów zgodnych z logiką ludzką, ale stawiam siebie poza logiką… Ewangelii!
Jezus nakłania nas do miłowania nieprzyjaciół! Aby sprostać takiemu wyzwaniu musimy wiedzieć przede wszystkim kto jest moim wrogiem… Spróbujmy zatem przyjrzeć się przykładowym kategoriom naszych przeciwników.
Inny. To znaczy różny ode mnie, niekiedy całkowicie odmienny. Nie podziela moich idei, moich punktów widzenia, moich schematów. Nie możemy dojść do porozumienia. Nasza bliskość jest źródłem ciągłego nieporozumienia, i w konsekwencji cierpienia.
Przeciwnik. To ktoś, kto staje mi ciągle naprzeciw. Napotykam go w każdej dyskusji. Wszystko, co ja proponuję, co robię, co cenię z jego strony, nieubłaganie, napotyka na sprzeciw, krytykę, nierzadko bolesną i złośliwą. Jego ulubionym zajęciem jest zwalczanie moich inicjatyw, moich pomysłów. Wykazuje zasadniczą niechęć w stosunku do mnie i nie kryje się ze swoim nastawieniem.
Nudziarz. To osoba, która jest w stanie doprowadzić mnie do stanu wyczerpania. Zajmuje mój czas ponad wszelkie dopuszczalne normy. Napotykam ją w momentach najmniej oczekiwanych. Zawsze wścibska, natarczywa, niedyskretna. Zmusza do wysłuchiwania jej niekończących się wynurzeń. Jej osobiste, nierzadko mało znaczące problemy, urastają do rozmiarów światowych katastrof. Mój czas nie ma dla niej najmniejszej wartości.
Cwaniak. To osobnik, który prowadzi podwójną grę. Kieruje się w życiu wyłącznie własnym interesem. W bezpośredniej konfrontacji potrafi być miły, uprzejmy, uśmiechnięty, a potem… nietrudno się domyślić. Mówi o jednej sprawie, ma na myśli drugą, a czyni trzecią. Nie można mu zaufać.
Prześladowca. To ktoś, kto z założenia wyrządza mi krzywdę. Posługuje się plotką, oszczerstwem, insynuacją, zazdrością. Wykorzysta każdą nadarzającą się sposobność. Upokorzenie mnie sprawia mu wyjątkową radość.
Jakie zatem nastawienie przyjąć wobec ludzi takiego (i wielu jeszcze innych) pokroju?
„Nie stawiajcie oporu złemu…”. Ewangelicznym zwycięstwem jest opór wobec zła, nie zaś wobec złego; w gruncie rzeczy zło wyrządza krzywdę temu, kto je czyni. Nie ulega wątpliwości, że Jezus odrzuca grzech, ale kocha grzesznika. (My nierzadko kochamy… grzech i dlatego postępujemy odwrotnie).
„Jeśli cię kto uderzy…”. Trudna zasada, by nie oddać więcej. Tolerancja ewangeliczna nie jest obojętnością na zło, lecz zdolnością niesienia zła innych.
„Kto się chce prawować z tobą…”. Kolejny trudny wymóg: wyrzeczenie się własnego prawa, byleby nie stracić brata. Ilustracją takiego zachowania jest ubóstwo Jezusa na krzyżu: oddał wszystko, by przygarnąć wszystkich.
„Zmusza cię ktoś…”. Każdy człowiek jest dzieckiem Bożym (choć patrząc na niektórych trudno jest niekiedy w to uwierzyć). Chcemy być gotowi wspomagać go w niesieniu ciężarów. Potrzeby innych stają się naszym… obowiązkiem.
„Daj temu, kto cię prosi…”. To zdolność bardziej dawania, niż brania. Nieuporządkowane pragnienie posiadania jest źródłem wszelkiego zła, niszczy stworzenie, które było darem miłości. Dawanie, udzielanie, dzielenie się jest początkiem wspólnoty. (Warto o tym pamiętać zwłaszcza wówczas, gdy sprawujemy Eucharystię).
Zwróćmy uwagę na dwie istotne sprawy:
Po pierwsze: muszę moich nieprzyjaciół rozpoznać jasno i szczerze. Tylko wtedy, gdy ocenię przeciwnika będę miał świadomość wymiaru pola mojej… chrześcijańskiej miłości. Po drugie. Nie wolno mi takich sytuacji uznać za ostateczne i nieodwracalne. Muszę zatem dołożyć wszelkich możliwych starań, by nadać temu stanowi rzeczy inny, właściwszy (bo ewangeliczny) kierunek.
Są takie chwile, gdy ogarnia mnie zniechęcenie, zwątpienie, bezradność… Wtedy właśnie muszę nauczyć się kierować mój wzrok na Krzyż! Po to przede wszystkim, by w jego świetle zdać sobie sprawę, że poprzez Mękę Chrystusa pojawiła się na świecie nieustająca możliwość pojednania. Prawda jest zaskakująco prosta: także za mojego wroga Chrystus oddał swoje życie.
W końcowej sekwencji jednego z filmów pojawia się takie stwierdzenie: „Z odległości trzystu metrów nieprzyjaciel jest przeszkodą; z odległości trzech metrów – jest już tylko człowiekiem”. W pobliżu Krzyża mój nieprzyjaciel staje się moim bratem krwi, krwi Chrystusa. Poza naszymi konfliktami, rozdarciami, słabościami istnieje teren święty, na którym cierpliwie i boleśnie możemy odbudowywać nasze braterskie i siostrzane relacje. Najważniejsze, aby nigdy nie pogodzić się z myślą, że wróg musi pozostać wrogiem. Miłość jest zawsze mocniejsza od nienawiści. Warto w to wierzyć. Amen.
Ryszard Wróbel OFMConv