V Niedziela
Wielkanocy (A)

strefywiaryhomilie, homilie-wielkanoc-a

[J 14,1-12]

Uczniowie Jezusa są przerażeni perspektywą Jego odejścia. Trudno im przyjąć, że ich Mistrz musi odejść. Mistrz natomiast nie chce się zgodzić na takie odczytywanie mających nadejść wydarzeń i zdaje się nie podzielać ich obaw. I zaczyna im mówić o sercu, o domu, o wędrówce – czyli o tym wszystkim, co wypełnia codzienność. W Jego ustach te najzwyklejsze sprawy nabierają innego sensu, jakby chciał ich przekonać, że w Jego odejściu nie chodzi o całkowite zerwanie, o ostateczne oddalenie, o nieodwracalną utratę, ale o swoistą zmianę… sposobu obecności.

Jakby tego było mało, w swoich wyjaśnieniach uświadamia im, że On jedynie ich poprzedza: miejsce, do którego zmierza, jest także ich przeznaczeniem, stąd mocne zapewnienie: „Przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie”.

Pytanie „dokąd?” nasuwa się samo. I oto kolejna ewangeliczna niespodzianka: nie będzie to miejsce obce, nieznane… chodzi bowiem o dom Ojca. Nieoczekiwanie Jezus staje się drogą wiodącą do Ojca: to zaskakujące utożsamienie sprawia, że pełniąc wolę Jezusa mamy realny dostęp do domu, do miejsca naszego ostatecznego przeznaczenia. Szkoda, że utożsamiamy ten cel dopiero z życiem… wiecznym?! (o tym za chwilę). Przyjmując taki punkt widzenia dochodzimy do wniosku: Bóg Ojciec nie jest dla nas dłużej kimś nieznanym, obcym, nieokreślonym. Nie mamy już alibi: kto widział, poznał, przyjął do swego życia Jezusa, widzi, zna i przyjmuje także Ojca. Oczywiście, pozostaje w mocy starotestamentowe zastrzeżenie, że Boga „nikt nigdy nie widział”, tyle że pojawia się nowa możliwość: osoba Jezusa Chrystusa! Warto o tym pamiętać, kiedy próbujemy sobie w różnych życiowych sytuacjach stworzyć obraz Boga na nasze własne podobieństwo: taki Bóg nie istnieje! W takiego Boga chrześcijanin wierzyć nie może! Jedynym, dostępnym dla nas obrazem Boga jest Jego Syn Jezus Chrystus nasz Zbawiciel.

„W domu Ojca jest mieszkań wiele”. No właśnie. Jezus nie mówi jednak o raju, ale o wspólnocie uczniów! Kto zdecydował się podążać Jego „drogą” – czyli zgodził się na dawanie własnego życia w ofierze – już, natychmiast, znajduje się w królestwie Bożym czyli w domu Ojca. Te liczne „mieszkania” to liczne zadania do wykonania, to różnego rodzaju posługi do podjęcia, w których konkretyzuje się dar własnego życia, to przeróżne konteksty, w których przychodzi nam żyć i oddawać do dyspozycji sióstr i braci nasze zdolności, umiejętności, talenty, słowem to wszystko, co sami otrzymaliśmy – bez naszej zasługi – od Ojca.

We współczesnym społeczeństwie (tak było zresztą od zawsze) wartość zajmowanego „miejsca” oceniana jest przez pryzmat władzy, prestiżu społecznego, które daje, środków materialnych, których dostarcza. Miejsce przygotowane przez Jezusa dla Jego wyznawców i naśladowców oceniane jest jedynie w oparciu o wartość służby: lepszym miejscem jest to, w którym można lepiej służyć siostrom i braciom.

Dzisiejsze teksty wymagają więc od każdego z nas zweryfikowania pewnych poglądów, które – choć niekiedy wynikające z bardzo pobożnych nastawień – nie odpowiadają w pełni ewangelicznemu przesłaniu. Chrześcijanin, to przede wszystkim człowiek świętujący życie: przecież po to, byśmy życie mieli, i mieli je w pełni Jezus za nas umarł i zmartwychwstał. Wydarzenia Krzyża nie należy pomijać, tyle że nie wolno nam zatrzymywać się jedynie na jego ornamentach; trzeba docierać do głębi, którą on wyraża. Dzięki Krzyżowi Jezus zwyciężył śmierć. Życie wyznawców Chrystusa albo jest oświecone tą prawdą, albo rozpłynie się w nicości.

Słowa Jezusa, w których zdaje się kreślić obraz „niebiańskiego zaścianka” przenoszą nas, siłą rzeczy, w obszar… życia i skłaniają do prostych, choć niezwykle istotnych pytań: Po co żyjemy? Dla kogo żyjemy? Jak żyjemy?
Pewien chrześcijanin zwykł był prosić w swojej modlitwie: „Panie, spraw, aby śmierć zastała mnie żywego”. Brzmi to paradoksalnie, ale przecież tylko po części… Istotne, że w tych słowach odbija się echo ewangelicznej Prawdy! Amen.

<<< PoprzedniNastępny >>>