[Mk 1,21-28]
„Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1, 22).
Czy pewne nasze ludzkie ‘autorytety’ nie przypominają uczonych w Piśmie? Mówią, zabierają głos, ponieważ mają władzę. Natomiast Chrystus ma władzę, ponieważ mówi, zabiera głos w pewien swoisty sposób. To Jego słowo jest pełne mocy, skuteczne.
Chrystus ma autorytet. Daje się słuchać, rzeczywiście ma coś do powiedzenia, ma słowo które zadziwia, które dotyka Jego słuchaczy, porusza ich. Inaczej mówiąc: to nie słowo pochodzi z autorytetu, lecz autorytet pochodzi ze słowa, ze sposobu w jaki je wypowiada, ze skutków jakie ono powoduje.
To nie autorytet daje mi prawo do mówienia, lecz jakość słowa, które niosę ze sobą. Kryterium pozostaje zawsze to samo: zachwyt. Słowo nie lęka się przeszkód, sprzeciwu, które napotka. Winno obawiać się jedynie nudy.
To nie odrzucenie stanowi przegraną słowa. Ono przegrywa, gdy pozostaje niezauważone, gdy nic nie porusza, gdy przechodzi obok bezużyteczne. Przeciwieństwem zachwytu jest serce zatwardziałe, przez które słowo nie może się przedrzeć, uwolnić, wyjść na zewnątrz. Trzeba też uważać, by słowo Boga nie stało się alibi, pretekstem do mówienia o czymś innym (uczeni w Piśmie byli specjalistami od kazuistyki, problemów, delikatnych dyskusji, które jednak nie miały nic wspólnego z pierwotnym przesłaniem). Można mówić o Bogu mówiąc o kimś innym. Nie można jednak mówić o innym, kiedy się mówi o Bogu.
Nasza diagnoza musi być zawsze odbiciem myślenia Jezusa: rozeznać, u podstaw, wszystkie siły, które przeszkadzają człowiekowi być człowiekiem. Należy je zadenuncjować i egzorcyzmować. Chodzi tutaj o zadanie święte, które dzieje się w Kościele, tak zresztą jak i przepowiadanie. Wszystko to staje się możliwe z chwilą, gdy uznamy, że nieprzyjaciele człowieka są nieprzyjaciółmi Boga, że wszystko to, co uderza w godność człowieka jest bluźnierstwem przeciw chwale Boga, to, co zagraża człowiekowi jest atakiem na świętość Boga. Stajemy po stronie Pana Boga wtedy, gdy stajemy po stronie Jego stworzeń.
Wróg jest wspólny. Cóż Panu Bogu po naszej czci oddawanej Jego świętości, gdy deptana i szargana jest Jego własność?
Egzorcyzm konieczny, któremu musimy się poddać dzisiaj, to ten, który uwolni nas od naszego egoizmu, obojętności, powierzchowności… Jeśli nie zrobimy nic, aby nie został zniszczony obraz Boga w człowieku, powinniśmy się lękać naszej twarzy… i wtedy wcale nie trzeba zaglądać do lusterka!
Panie, pozwól mi zrozumieć, że kochając człowieka, kocham także Ciebie i że Ty tego właśnie pragniesz… Amen.
Ryszard Wróbel OFMConv