III Niedziela Adwentu (C)

strefywiaryhomilie, homilie-c

Łk 3,10-18

„Co mamy czynić?” – to najważniejsze pytanie niedzielnej liturgii.

Kierowane jest ono bezpośrednio do Jana Chrzciciela. Jego odpowiedź przypomina orędzie prorockie: praktykujcie sprawiedliwość i miłosierdzie. Wczytując się w nią uważnie, bez trudu dostrzeżemy bardzo konkretne i znane pytającym sugestie, które jednoznacznie wskazują, które to drogi mają być „wyprostowane”: chodzi o sprawiedliwość, uczciwość, szacunek, praworządność… żadna nowość, żadna nadzwyczajność! Niemalże spontanicznie narzuca się odwieczna oczywistość: droga ku Bogu prowadzi w sposób obowiązkowy „poprzez” naszych bliźnich.

Tragedią naszych czasów jest przekonanie, które wielu z nas kultywuje bardziej lub mniej świadomie, w wyniku którego czujemy się upoważnieni do prowadzenia życia według norm i zasad ustalonych przez siebie samych. Zapominamy, niestety, że nie da się stworzyć Boga na nasz obraz i nasze podobieństwo, tak jak nie da się stworzyć poprawnej moralności na własny użytek, według własnego upodobania.

Żeby jednak dojść do przejrzystości spojrzenia i umysłu – czyli uczynić je takimi, jak Bóg oczekuje – potrzeba nam koniecznego oczyszczenia. Jeśli mamy z tym kłopot, to być może dlatego, że nie mamy odwagi pytać nadal „co mamy czynić?”, w przekonaniu, że w tej kwestii wiemy już wszystko. Bywa, że nasz rozum jest zaciemniony, ponieważ nasze postępowanie nie jest przejrzyste: zamiast więc rozpaczliwie szukać przekonujących racji naszej wiary, postarajmy się, aby bardziej przekonującym stał się styl naszego życia.

Chrystus nigdy nie odrzucał grzeszników, często przebywał w ich towarzystwie… może dlatego, że to oni właśnie spotykając Go mieli odwagę pytać, co należy uczynić z własnym życiem… A pytali Go – wiemy to doskonale z relacji ewangelistów – nie tylko dla informacji. Bóg, który nadchodzi, nie pozwala, aby po zadaniu pytania wrócić do domu i zastanawiać się, obliczać, kalkulować czy warto, czy się opłaca… Przyjęcie Go bowiem we własne życie, to nie kwestia opłacalności, lecz zmiany sposobu myślenia i postępowania, czyli nawrócenia…

„Wróć, Izraelu-Odstępco – wyrocznia Pana. Nie okażę wam oblicza surowego, bo miłosierny jestem – wyrocznia Pana – nie będę pałał gniewem na wieki. Tylko uznaj swoją winę, że zbuntowałeś się przeciw Panu, Bogu swemu” (Jr 3,12-13a).

Człowiek codziennie pielęgnuje swoje włosy. Dlaczego nie miał by czynić tego samego ze swoim sercem?
Wielu troszczy się o opinię publiczną, bo przestało się troszczyć o samych siebie.
Zmiana i zmiana na lepsze – to nierzadko dwie różne rzeczy.
Odwaga nie jest brakiem lęku, ale raczej stwierdzeniem, że jest coś ważniejszego od lęku!

Każdy ochrzczony jest powołany, by postępować tak, jak życzy sobie tego Bóg. Jest to dużo ważniejsze, niż mnożenie umartwień, postów, przyrzeczeń, ofiar i modlitw. Po linii nawoływań dawnych proroków, Jan Chrzciciel wymaga po prostu pełnego i „serdecznego” czyli „pochodzącego z serca” powrotu do Boga. Ta propozycja jest nadal aktualna… Amen.

<<< PoprzedniNastępny >>>