Łk 1,26-38
Liturgia dzisiejszej uroczystości – Niepokalane Poczęcie NMP – przypomina nam scenę zwiastowania, bo to jest właśnie moment, kiedy nadzwyczajne wyróżnienie przyszłej Matki Syna Bożego, wchodzi w ludzki wymiar. Warto zatem sprawdzić co tak naprawdę wówczas się wydarzyło…
Oto w życiu pewnej młodej dziewczyny dokonała się rzecz niesłychana, a konsekwencje tamtego wydarzenia odbijają się echem, aż po dziś dzień, i to po całym świecie. Jesteśmy świadkami chwili, w której prosta dziewczyna, z nikomu nieznanej bliżej osady, wypowiedziała Bogu swoje „niech się stanie” czyli zdecydowała się wejść w Boży plan zbawienia. Niebo musiało być zaskoczone tak niezwykłą odpowiedzią na ziemi! Powód? Oto nareszcie ktoś okazał się gotowy posłuchać wysłannika niebios, dzięki czemu ziemia na nowo stanie się… nosicielem Boga.
Zdarzenie samo w sobie przebiegło w klimacie niezwykłej prostoty, milczenia, ukrycia. To znak, że pozostajemy w… sferze tajemnicy, w obszarze zakrytym przed ciekawskimi, zapatrzonymi jedynie w swoją mądrość, w przekonaniu, że to oni właśnie mają wpływ na losy tego świata.
Wczytując się uważnie w opowiadanie ewangelijne odnosimy wrażenie, że dla Boga świątynia-pomnik-budowla jest za ciasna: Jego chwałę może pomieścić jedynie świątynia… ciała ludzkiego. Tylko małość – oto swoisty paradoks – jest w stanie pomieścić wielkość Boga, udzielić gościny nieskończoności. Maryja zrealizowała rzecz wyjątkową – albo raczej… pozwoliła na jej zrealizowanie: sprawiła, że Bóg znalazł wreszcie swoje mieszkanie!
Wpatrzeni w wielkość Maryi, nie do końca zdajemy sobie sprawy, że propozycja anioła stanowiła swoisty wyłom w Jej normalnych życiowych planach, dosłownie wywróciła do góry nogami jej osobiste postanowienia. Zgoda Maryi na taki radykalny zwrot pozwoliła…, by Bóg w Niej zadziałał po swojemu. My natomiast, niestety ciągle zbyt często, zmuszamy Pana Boga, a by to On wszedł w nasz świat, w nasze schematy; zamykamy Go w naszej egoistycznej przestrzeni. Zamiast uważnie wsłuchiwać się w Jego słowo, próbujemy zagłuszyć Go naszymi racjami.
Co ważne, bo i na tym, tle dochodzi do nieporozumień: Maryja, ofiarowując Bogu całe swoje istnienie, nie wyrzekła się woli, lecz… egoistycznego jej wykorzystania.
Najpierw sama powiedziała aniołowi: Niech mi się stanie według słowa twego…. Później, w Kanie Galilejskiej, będzie przekonywać: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie… Jest dla nas wspaniałym przykładem przyjęcia słowa Bożego i jednoczesnej zachęty, by tym słowem żyć autentycznie. Niech się stanie… i czyńcie! Chciejmy o tym pamiętać… a przekonamy się, jak wielkie rzeczy i nam Pan uczyni!
Mówi się niekiedy, że jednym z poważniejszych wykroczeń, jest… profanacja piękności. Warto zatem zwrócić uwagę na kilka elementów ewangelicznego piękna Maryi. Np. Maryja nigdy nie wysuwa się „na pierwszy plan”. Jest ukryta w swoim Synu – ale to nie odbiera Jej wielkości, wprost przeciwnie. Wie doskonale, że w każdym momencie to Jej Syn ma przemawiać, ma być słyszany, ma działać, ma dokonywać cudów… nie Ona.
Nierzadko podziwiamy tzw. odważne słowa. Zapominamy, że zanim takie słowa pojawią się na ustach mówiącego, potrzeba sporo odwagi… milczenia. Jest słowo, które wyraża pustkę, i jest milczenie, które wyraża pełnię. Jeśli mówimy zbyt wiele, słowa zatracają swój oryginalny sens, swoją pierwotną autentyczność. Milczenie to niekoniecznie brak słów. Wprost przeciwnie: to obecność Słowa i to bardzo oczekiwana. Rzecz jasna – tego Słowa, które przenika wszystko inne. Bez milczenia potrafimy wypowiadać wiele słów, ale nie mają one… treści.
Wobec arcydzieła Boga, jakim jest Dziewica Maryja, najsłuszniejszym nastawieniem jest zachwyt, kontemplacja, milczenie. Co z tego wynika? Że także wspólnota Kościoła (której Maryja jest doskonałym wzorem) powinna pozostawać pod Jej znakiem. A to znaczy, że Kościół powinien charakteryzować się pokorą, skromnością, służebnością, zdolnością „ukrywania się”, po to, by mógł rozbłysnąć… Jezus! A Kościół, to przecież my wszyscy! Kościół nie musi mówić o sobie, ani martwić się o to, by ktoś inny mówił o nim. Powinien jedynie troszczyć się oto, by mówić o Bogu! Bo kiedy Bóg jest dopuszczony do głosu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu… i tylko wtedy człowiek ma możliwość, by Go naprawdę usłyszeć.
To zachęca nas do zweryfikowania naszej pobożności maryjnej… Pobożność maryjna jest autentyczna wtedy, gdy pomaga zgłębić nam naszą wiarę, medytację, kontemplację, tajemnicę… Pobożność maryjna jest autentyczna, kiedy pozostaje w opozycji do współczesnego rozgadania, rozbiegania, pustki.
Nie od dzisiaj słyszymy rozpaczliwe pytania o przyszłość życia religijnego (i nie ma tu na myśli jedynie życia zakonnego czy kapłańskiego). Warto sobie uświadomić, że gdyby kroczenie drogą rad ewangelicznych było projektem tylko ludzkim, tego rodzaju pytania i związane z nimi obawy byłyby bardziej, niż uzasadnione.
Na szczęście… i życie wiarą, i powołanie są szansą na wejście w Boży plan; zatem nie ma potrzeby, by już teraz wszystko znać dokładnie i w szczegółach. Wszystko zobaczymy jasno… później, kiedy zdarzenie objawi się, jak to miało miejsce w życiu Maryi, poprzez cały szereg zdarzeń: małych i wielkich. Spotkanie z Bogiem, to autentyczne, to przede wszystkim „wymarsz”… Całą drogę poznamy dopiero po jej… przebyciu, i to aż do końca!
Wtedy odszedł od Niej anioł… Sami przyznacie, że nie wygląda to na zbyt radosny koniec. Dlatego warto nieustannie przypominać sobie, że droga, którą mamy przebyć, należy przejść z pomocą wiary, a nie w towarzystwie… anioła! Drogę poznajemy… wędrując; prawdę znajdujemy… czyniąc ją; miłość odkrywamy… praktykując ją.
Maryjo… naucz nas nie spóźniać się z naszymi odpowiedziami Bogu, który zawsze wychodzi nam naprzeciw. Amen.
Ryszard Wróbel OFMConv