Kiedy Bóg reaguje w historii, kiedy wchodzi w ludzkie życie, na horyzoncie nieuchronnie pojawia się… człowiek. Tak było na przełomie Starego i Nowego Przymierza: pojawił się człowiek, który stał się świadkiem przeszłości, a jednocześnie zapowiadał to, co ma nadejść. Na drodze przychodzącego Pana jawi się wiele przeszkód, to prawda. Istnieje ponadto wiele dróg, ale ileż z nich prowadzi daleko i donikąd? Trzeba je wyrównać, trzeba im nadać właściwy kierunek.
Zachęca nas do tego Jan Chrzciciel. Spotykamy go na pustyni. Z pewnością chodziło o pustynię Judzką, ale nas bardziej interesuje dzisiaj jej symbolizm, a mianowicie pustynia jako miejsce bliskości Boga, miejsce zaślubin Boga z narodem wybranym. W takim kontekście łatwiej jest zrozumieć fakt, że zbawienie zaczyna się również na pustyni.
Czego naucza Jan Chrzciciel? Do czego przekonuje?
W zasadzie porusza jedną kwestię: mówi o ‘chrzcie nawrócenia’. Żeby jednak poprawnie zrozumieć jego propozycję musimy oczyścić termin ‘nawrócenie’ z jego naleciałości czysto moralizatorskich: on oznacza przede wszystkim zmianę mentalności, zmianę kierunku, powrót na właściwą drogę. Trzeba nam zmienić nasz sposób myślenia, zebrać na nowo myśli i ukierunkować je na Jezusa, bo tylko On jest w stanie nadać sens naszemu życiu. Jest to warunek nieodzowny, inaczej bowiem nie będziemy zdolni przylgnąć do Boga i dać się ogarnąć Jego miłosierdziu. Jego przebaczeniu.
Marek ewangelista nadmienia, że ‘wszyscy” przychodzili do Jana… Bardziej, niż odnotowanie faktu, stwierdzenie to wskazuje, że orędzie nawrócenia kierowane jest do wszystkich i każdy ma jednakową szansę przyjęcia go. Nie ulega wątpliwości, że w swoich wystąpieniach Jan Chrzciciel pragnie za wszelką cenę podkreślić, iż po nim nadejdzie Ktoś inny, Ktoś mocniejszy od niego. Dzięki temu – jak przystało na prawdziwego proroka – stwarza klimat oczekiwania. To samo oczekiwanie jest szansą i dla nas dzisiaj…
W postępowaniu Chrzciciela jest pewien paradoks: aby dotrzeć do słuchaczy… usuwa się na pustynię! To nie on szuka ludzi, lecz ludzie przychodzą do niego. Nie zabiega o publiczność, a ludzie cisną się wokół niego, bo go potrzebują. Może warto odzyskać tego rodzaju wymiar ‘pustyni’ w naszym życiu? Właśnie po to, by bardziej zbliżyć się do człowieka. „Z chwilą, kiedy nauczysz się pozostawać bez ludzi – napomina starożytny mnich – oni zdadzą sobie sprawę, że nie mogą się obejść bez ciebie”.
Praktyka potwierdza, że tylko w klimacie wyciszenia słowa zachęty oczyszczają nas z niepotrzebnych naleciałości i odzyskujemy pierwotną świeżość. Dla jasności: tego rodzaju ‘odejście’ nie oznacza ucieczki od świata; pozwala jedynie nadać naszemu orędziu (a ściślej – orędziu Jezusa) właściwą moc i siłę.
Przeciwieństwem biblijnej pustyni nie jest życie i wspólnota, lecz pustka i oddalenie. Wyjdźmy zatem… pozostawmy wygodne schematy, przyzwyczajenia, ciągle te same punkty widzenia, jedynie ludzkie zabezpieczenia… Pozostawmy za sobą wszelkiego rodzaju szmery, aby usłyszeć to jedno, jedyne, najważniejsze Słowo! Amen.
Ryszard Wróbel OFMConv