Jak czytać Pismo Święte? Czy wystarczy otworzyć Biblię na dowolnej stronie i westchnąć do Ducha Świętego, aby mieć pewność, że Bóg do mnie przemówił? Jeśli chcemy właściwie podejść do lektury Pisma Świętego, warto sięgnąć po pomoce, które – zgodnie z sugestiami Kościoła – pozwolą nam zrozumieć niełatwy dla nas tekst święty. Oto pierwszy z pięciu artykułów wprowadzających w lekturę biblijną.
Zdarza się, niestety zbyt często, że Pismo Święte jest traktowane instrumentalnie i służy jedynie jako pretekst do mówienia o problemach, które nas dotyczą bezpośrednio, ale bez jakiejkolwiek próby odczytania intencji autora biblijnego, a co za tym idzie, także orędzia samego Boga.
Ilekroć sięgam po tekst biblijny, muszę dokonać rozróżnienia między lekturą a studium. Czytać tekst to znaczy stwarzać sens dla mnie samego, tu i teraz. Świadczą o tym choćby następujące wyrażenia: „tekst ten mówi…, ” „w tym tekście uderza mnie… ”, „lektura prowadzi do takich a takich wniosków… ”. Czy jednak w ten sposób nie „zmuszam” odczytywanego tekstu , by „mówił” to, czego oczekuję? Aby tego uniknąć, muszę dokonać poprawnego studium tekstu – czyli pracę nad nim – za pomocą różnych metod analizy.
Niektóre fragmenty znane są nam bardzo dobrze (albo tak nam się wydaje) i nie odczuwamy potrzeby ich zgłębienia, powtarzając jedynie to, co zasłyszeliśmy od innych. Przykładowo w przypadku fragmentu Łk 2,1-20 mówimy zazwyczaj o „adoracji pasterzy”, gdy tymczasem – czytając uważniej – dochodzimy do wniosku, że pasterze przybyli po to, by… porozmawiać z Maryją.
W rzeczywistości zatem, bardziej lub mniej świadomie, stosujemy dwie metody studiowania: historyczną i strukturalną. Wyjaśnię to na bardzo prostym przykładzie: Otrzymujesz list od twojej cioci. Czytając go, wyobrażasz sobie osobę i interpretujesz trzymany w ręku tekst na podstawie tych wiadomości, które już wcześniej o twojej cioci miałeś. Załóżmy, że w liście tym ciocia wyraźnie narzeka. Jeśli wiesz, że zazwyczaj tak czyni, skwitujesz to prostym: jak zwykle. Gdy jednak zdarza się to rzadko, pomyślisz: rzeczywiście musi się czuć źle. Dalej, jeśli narzeka na dzisiejszą młodzież, podsumujesz: to normalne dla jej wieku i środowiska. Starasz się uchwycić to, co chciała ci przekazać. Ale oto napotykasz na zdanie bardzo zawiłe i niezrozumiałe. Musisz je najpierw uporządkować gramatycznie: podmiot, orzeczenie… i dopiero wtedy wracasz do samego sensu zdania. Czytając uważnie list, zauważyłeś, że zaczynał się w tonie nieco pesymistycznym, ale kończy radośnie. Próbujesz więc (czytając go raz jeszcze) odkryć, co jest powodem takiej zmiany (może po prostu fakt, że ciocia mogła komuś opowiedzieć o swoich sprawach).
Specjaliści od Biblii – zwani egzegetami – przeszczepili tego rodzaju metody na grunt Pisma Świętego. Mimo technicznych określeń są one bardzo proste.
Analiza historyczna
Czytając tekst biblijny stawiasz sobie pytanie: Co chce nam powiedzieć Łukasz? Co chce nam powiedzieć autor Księgi Rodzaju? Podobnie jak z listem od twojej cioci. Wyobraź sobie, że to nie ty, ale ja czytam list, który ciocia napisała do ciebie. W moim przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana: ty znasz twoją ciocię – ja nie; jeśli czytam jej list do ciebie, tworzę sobie jej obraz wyłącznie na podstawie jej charakteru pisma, aluzji historycznych, mentalności, okoliczności, które udaje mi się wyczuć. Domyślam się jej wieku, środowiska, idei i przez tak „spreparowaną” osobowość staram się zinterpretować list. Zauważ niebezpieczeństwo: wymyślam sobie osobę na podstawie tekstu, a następnie interpretuję ten sam tekst w świetle tego, co – jak mi się wydaje – wiem o osobie, autorce tekstu. W analogiczny sposób postrzegamy Łukasza czy autora Księgi Rodzaju – właśnie przez ich teksty; trzeba zatem być bardzo ostrożnym i ciągle weryfikować to, co stwierdzimy. Rodzi się potrzeba dodatkowych pytań:
Jak usytuować autora?
Bardzo łatwo dokonać tego w przypadku listu od cioci, ponieważ należy ona do tej samej epoki. Wystarczy jednak, aby w swoim liście nawiązała do wydarzeń związanych z II wojną światową, a musimy dotrzeć do ludzi, którzy też je przeżyli, lub do informacji, które znajdziemy na ten temat w solidnych opracowaniach.
Księgi biblijne zostały zredagowane w okresie od około 2000 do 3000 lat temu. Aby je dobrze usytuować, powinniśmy wykorzystać m.in. informacje, które pochodzą z historii, literatury danej epoki, archeologii itp. Tego etapu nigdy nie należy pomijać! Jest on wprawdzie zarezerwowany dla specjalistów, oni jednak swoje odkrycia przekazują w opracowaniach i artykułach, po które warto sięgać. Wiele informacji znajdziesz też w przypisach i wprowadzeniach do Pisma Świętego.
Jak usytuować opowiadanie?
Na ogół wyobrażamy sobie, że autor danego opowiadania był jak kamera wideo rejestrująca dokładnie słowa i fakty. Nic bardziej błędnego: autor przekazuje nam także swoje odczucia, krążące wówczas poglądy, opinie jemu współczesnych itp. Dla przykładu: Marcin Luter żył w XVI w. Porównajmy dwie opinie napisane o nim przez katolików w różnych okresach historycznych. Około 1900 r.: Luter – zakonnik, który zrzucił habit, skorumpował religię, który poprzez swoją pychę pogrążył w ogniu i we krwi Kościół i Europę. Dzisiaj: Luter – człowiek mający swoje słabości jak każdy z nas, ale przede wszystkim zachwycony Bogiem, zatroskany o zbawienie ludzi; zrozumiał, że Kościół musi się zreformować i powrócić do Pisma Świętego, Kościół jednak wykluczył go ze swego grona… W obu przypadkach mamy wprawdzie wiadomości o Lutrze, ale przede wszystkim spotykamy tu dwa sposoby przeżywania ekumenizmu przez katolików, którzy dokonują oceny, w dwóch konkretnych okresach dziejowych. Inny przykład: dwoje staruszków w wieczór złotych godów wspomina dzień swojego ślubu. Aby ich zrozumieć do końca, należy umieścić to wydarzenie w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Nie wolno jednak zapominać i o chwili obecnej, ponieważ opowiadają o tym zdarzeniu w świetle półwiecza przeżytego razem.
Podobnie jest z Pismem Świętym. Autor, który pisze o historii Abrama w okresie rozkwitu królestwa, zrobił to inaczej niż pięćset lat później wygnaniec z Babilonii. Słowa Jezusa muszą być odczytane w świetle historii lat trzydziestych pierwszego stulecia, ale także w kontekście życia wspólnoty wierzących, która je spisała, czyli w latach 80-90 naszej ery. Zadaniem analizy historycznej jest więc (mówiąc w wielkim skrócie) umieszczenie danego tekstu na tle jego historii, w momencie jego powstawania, aby odkryć to, co autor rzeczywiście przekazuje.
Analiza materialistyczna
To reakcja typowa dla środowiska – myślimy, czytając list cioci. Oznacza to, że gdy o czymś mówimy, w naszych słowach znajduje odbicie środowisko, w którym żyjemy, przemawia przez nas wychowanie, jakiemu byliśmy poddani, uwidacznia się nasza przeszłość. Analiza materialistyczna umiejscawia teksty w ich historii, kładzie nacisk na fakt, że tekst jest również dziełem warunków społecznych, ekonomicznych i politycznych danej epoki.
Analiza strukturalna
W początkach XX w. zrodziła się nowa nauka, która zajmuje się językiem: semiotyka (gr. semeion – znak). Stwierdza ona m.in., że istnieje nie tylko gramatyka zdania, ale także gramatyka tekstu. Gdy piszemy zdanie, przestrzegamy (nie myśląc, na szczęście, o tym!) pewną liczbę konkretnych zasad; gdy piszemy obszerniejszy tekst – czynimy podobnie, choć zasady są inne niż w wypadku zdania. Czym jest zatem semiotyka i czemu ma dla nas znaczenie przy lekturze tekstu biblijnego? To próba odczytania danego tekstu samego w sobie, niezależnie od intencji autora. Przemierzamy tekst we wszystkich kierunkach i płaszczyznach, pozostawiając na boku to, co o nim już wiemy, to, co uważamy, że wiemy i to, co chcielibyśmy poznać. Dla przykładu: wybieramy się na spacer do lasu. Ktoś bardzo lubi grzyby, będzie się więc za nimi rozglądał… Inny zachwyca się ptakami, więc na grzyby zupełnie nie zwróci uwagi… Podobnie i my – sięgając po jakiś tekst, mamy mniej lub bardziej określoną metodę: oczekując pouczenia, szukamy jego potwierdzenia w tekście i zapominamy o całej reszcie. Taka postawa – wbrew naszej woli – bardzo często powoduje wiele zamieszania. Mimo swej sztuczności ta metoda zobowiązuje nas do spojrzenia na tekst z różnych, możliwie najliczniejszych perspektyw, i każe zapomnieć o subiektywnym punkcie widzenia. Tym samym stanowi olbrzymią szansę wzbogacenia naszego rozumienia tekstu.
Nasze dotychczasowe uwagi i stwierdzenia podsumuję pewną przenośnią. Załóżmy, że słucham z przyjacielem symfonii Mozarta. Mnie wydaje się ona radosna, przyjacielowi natomiast smutna. Każdy z nas interpretuje ją inaczej, gdyż słucha jej przez pryzmat tego, kim jest, poprzez swoje uczucia w danym momencie, a następnie przenosi to wszystko na dzieło. Nasze wrażenia są tak różne, że aby je pogodzić, postanawiamy przestudiować dzieło wielkiego mistrza. Z pomocą partytury wyodrębniamy części utworu, wejścia poszczególnych instrumentów itp. Następnie sięgamy po biografię Mozarta i próbujemy się dowiedzieć, co on sam chciał w tym dziele zawrzeć. Korzystając z tych pomocy, odkrywamy nowe rzeczy, odrzucając pewne osobiste interpretacje. Poszukiwania okazały się bardzo interesujące. Nie możemy jednak zapomnieć, że symfonia została napisana nie po to, by ją studiować, lecz by jej słuchać. Słuchamy więc powtórnie. Odnajdujemy w niej nowy sens. I o to właśnie chodzi.
Jeśli teraz Czytelniku słowa „słuchać” i „symfonia” zastąpisz terminami „czytać” i „księga”, otrzymasz istotę tego, czemu ma służyć refleksja nad lekturą tekstów biblijnych.
Ryszard Wróbel OFMConv